Powody uwielbienia kawy są bardzo różne.
Co kusi?
Czy aromat, kiedy zalewamy ją wodą lub zdejmujemy napełnioną już filiżankę z ekspresu?
A może jednak tą wielką przyjemność sprawia jej jedwabisty smak, który pozwala przestać na kilka chwil myśleć o wszystkim innym?
Nie każdemu jednak kawa służy.
Moje serce po 22 latach zaczęło się tak mocno buntować, przeciwko kilkukrotnemu w ciągu dnia oddawaniu się delektowania wcale nie mocną kawą z mlekiem, że nawet bez lekarza i badań nie było wątpliwości, że z kawą trzeba skończyć.
Wydawałoby się, że podobnie jak z nałogu papierosów trudno będzie wyrwać się z nałogu picia kawy - na szczęście wcale tak nie było.
Praktycznie już w drugim dniu bez kawy ustąpił lekki, ale nawracający i niepokojący ból w klatce piersiowej oraz nierówny i często przyspieszający puls. Jakby łatwiejsze stało się oddychanie, chociaż to może tylko autosugestia.
Moje obawy, że myśli będą krążyć wokół tego, czy złamać się i wypić choćby pół filiżanki rozwiały się, bod wpływem tak szybkich i coraz wyraźniejszych z każdym dniem efektów w postaci zanikania wcześniejszych objawów chorobowych układu krążenia.
Zamiast wizyty u lekarza i rozpoczęcia przyjmowania leków wystarczyło zaniechać wieloletniego rytuału, bez którego jak się okazało można żyć.
Tak drastyczna poprawa samopoczucia i zdrowia stanowi najlepszą zaporę dla powrotu do kawowego upodobania.
Przecież równie dobrze można co rano popijać leciutkie cappuccino z mlekiem, albo zbożową inkę.
To własne doświadczenie potwierdza, że kawa nie jest takim samym nałogiem jak papierosy, bo te ponad 25 lat temu było mi o wiele trudniej rzucić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz