Od irytacji po obelgi. Od głębokiej wiary po fanatyzm. W dzisiejszych czasach trudno o pozbawioną emocji opinię na temat Religii. Każdy zdaje się mieć mocno określone stanowisko w tej kwestii, i zawsze jest to prawda absolutna. Zatrzymajmy się na chwilkę i z pozycji netralnej zadajmy sobie pytanie - czym jest Religia?
Możnaby spokojnie powiedzieć, że każdy w tym miejscu podałby własną definicję Religii. Ale na próżno szukać wyjaśnień opartych na obiektywnych analizach. Zawsze będzie to opinia wyrobiona na podstawie działań różnych grup, religijnych, ideologicznych, politycznych. W dzisiejszych czasach Religia jest kartą przetargową, narzędziem do manipulacji mas. Czasem tarczą, czasem pośrednim celem, kozłem ofiarnym ułatwiającym wyrafinowane działania socjotechniczne. I mimo, że wydawać by się mogło, że było tak zawsze to w dzisiejszym zglobalizowanym świecie manipulacja jest znacznie dalej posunięta niż kiedykolwiek. I nie mówię tu tylko o wyznawcach Religii, ale o wszystkich posługujących się nią jak orężem w debacie publicznej.
Nie wierzę w Boga a więc to mnie nie dotyczy
Czy z Religii można się "wypisać"? To zdarza się w dzisiejszych czasach. Idea wydaje się być nonsensowna bo Religia to nie forma klubu ani stowarzyszenia. Ale ludzie czasami to robią starając się coś w ten sposób zamanifestować. Co? Nie wiadomo, bo jako argument powtarzają "Nie wierzę w Boga, on nie istnieje". A więc skoro tak, wnioskują że Religia ich nie dotyczy. Naturalnie aby nie być członkiem danej Religii nie trzeba wykonywać żadnych oficjalnych działań. Bo skoro nie wierzę, to dany Kościół jest dla mnie tworem urojonym, więc po co wysyłać do niego pisma i podania? Brak logiki w takim działaniu odsłania hipokryzję tych ludzi. Ale nawet w takich przypadkach pojawia się kwestia Wiary. Rzecz, przynajmniej w naszej kulturze, mocno powiązana z Religią lub wręcz z nią tożsama.
Czy więc tylko o to chodzi, o Boga? Wiarę w niego, w dogmaty religijne? A może jednak jest coś więcej, o czym rzadko się mówi, co zostało pominięte w ostatnich latach tak bardzo, że już się o tym nie pamięta. Być może propaganda decydentów, a także sam Kościół tak bardzo zamazał nam obraz całości, że widzimy temat jedynie poprzez wmawiane nam stereotypy, tudzież dogmaty?
Biblia. Źródło trzech głównych Religii - Judaizmu, Chrześcijaństwa oraz Islamu (Koran jest defacto zapiskiem przemyśleń Mahometa czytającego pisma hebrajskie wchodzące w skład dzisiejszej Biblii). "Dzieje Apostolskie", "Listy świętego Pawła" jak najbardziej pasują do Religii pojmowanej przez pryzmat Wiary. Opisują powstawanie pierwszych dogmatów i organizację podstawowej struktury Kościoła aby szerzyć określoną "wizję Boga".
Tymi księgami Biblia się jednak kończy. To teksty powstałe lata po śmierci Jezusa i spisaniu jego słów. To co znajduje się w zupełnym fundamencie, a więc "Starym Testamencie" (podstawa również Żydowskiego Talmudu) to teksty dużo bardziej urozmaicone. Oprócz oczywistych traktatów o Bogu jak "Księga Psalmów" i dzieje patriarchów odnajdujemy opisy stricte historyczne, opisy całych pokoleń a także "Księgę Przysłów", "Księgę Powtórzonego Prawa", "Księgę Liczb" i tym podobne. Rzeczy, które mimo regularnego nawiązywania do Boga nie o nim mówią. Są to prawa, są to zasady życia w społeczeństwie, są to rzeczy bardzo przyziemne. Większość fragmentów ma wręcz charakter organizacyjny.
Dlaczego wieki po śmierci Jezusa pisma te włączono do kanonu, wszak gdyby dzisiaj redagowano Biblię według powszechnie panujących stereotypów (tak u wierzących jak i u ateistów) znalazłyby się w niej wyłącznie Ewangelie i być może fragment o stworzeniu świata, często przytaczany przy najprzeróżniejszych okazjach. Urozmaicenie pism kanonu rozszerza perspektywę, wykraczaliśmy daleko poza dysputy o Bogu. To dowód na to, jak Religie postrzegano pierwotnie.
Jeśli rzecz dotyczyłaby wyłącznie teologii zadaniem kapłana byłaby głównie medytacja i filozofia. Stałby się bezwpływowym mędrcem, znajdującym się poza społeczeństwem. Taki obraz nie pasuje jednak do kapłanów głównych Religii. Pomijając wyjątki Kościoły zawsze brały czynny udział w życiu ludzi. Wcielając w życie słowo pisane, tak jak sugeruje to Biblia, Kościół ma szeroki wpływ kulturowy, naukowy i socjologiczny.
Ludzkie sprawy
Analizując historię naszej cywilizacji i działań Kościoła w tym czasie dogmat Boga zawsze był dodatkiem. Z pewnością scalał ideę w całość i inspirował, ale jeśli przyjrzymy się wojnom religijnym, walczono o rzeczy znacznie ważniejsze niż dogmat. Walczono o ziemię, o dobra naturalne, w obronie narodu, kultury, obyczajów, tradycji.
Hasło "W imię Boga" nabiera zupełnie innego znaczenia jeśli przyjrzymy się temu zagadnieniu. Zauważymy intrygującą prawidłowość w toczonych sporach. Wrogie sobie Religie zazwyczaj miały bardzo zbliżone nauki teologiczne, te same lub podobne pojmowanie Boga, wspólne źródła. Spór w gruncie rzeczy dotyczył różnic światopoglądowych, tradycji, kultury, polityki. To zawsze było ścieranie się dwóch, wielkich Cywilizacji, odmiennych kultur a to zawsze wywołuje konflikt.
Wojny Religijne nie miały więc wiele wspólnego z "wiarą w Boga" w naszym ograniczonym, zachodnim pojmowaniu. Nawet ruch husycki oraz inne wewnętrzne działania kościelne i związane z tym konflikty nie miały podłoża jedynie w teologii, ale w podziale władzy, w burzeniu ustalonego porządku i prób reorganizacji funkcjonującego systemu co miało bezpośrednie przełożenie na społeczeństwo. Z biegiem czasu obrona przed burzeniem porządku nazywana była po prostu "wojną o Boga" choć widzimy, że był to tylko termin uogólniający motywy konfliktu. Zawsze wiedziano, że walczy się po prostu o ludzi.
Ci wstrętni hipokryci!
Jakże odmienny obraz Religii mamy dzisiaj. Ona sama nie zmieniła się, po prostu społeczeństwo nie dorasta do zrozumienia tematu. Dzisiaj dowody znaczą mniej niż medialna propaganda. Jeśli historia konfilktów religijnych pokazuje, że nie o teologię chodziło i było to jawne to i tak nazywamy to hipokryzją. Wbrew logice i dowodom. Dzieje się tak dlatego, że fakty przeczą postawionej przez kogoś tezie, którą trzeba bronić za wszelką cenę. A dzisiaj ktoś chce widzieć Kościół wyłącznie jako ostoję dogmatu teologicznego i nic więcej. Kiedy naturalną koleją rzeczy jest jego udzielanie się w sprawach społecznych i politycznych burzy to misternie przemyślaną koncepcję. Wymyka się to naszemu pojmowaniu. Ostatnią jednak rzeczą jaką może współczesny człowiek zrobić to przyznać się do błędu. Zawsze obwiniamy stronę przeciwną.
Naturalnie są powody takiego stanu rzeczy. Nie spłycajmy tematu wnioskując, że współczesny człowiek jest za głupi aby potrafić samodzielnie osądzić sytuację. Problemem jest to, że trudno dzisiaj samodzielnie myśleć, wyrobić sobie samodzielne zdanie, własne a nie wmówione nam przez media czy organizacje stosujące zagrania socjotechniczne. A otaczamy się mentalnym wpływem innych. To oni kształtują nasze pojmowanie świata według własnych kryteriów.
Największa manipulacja tego typu ma miejsce w Europie. Lewicowa hucpa drążąca nasz kontynent, jako fundament swoich działań ma walkę właśnie z Religią. Aby akcja miała szansę powodzenia zaplanowano atak na samą tożsamość religijną redukując Religię do kwestii teologicznych. Dlaczego tak się dzieje, otóż zdając sobie sprawę, że Religia jest szerokim pojęciem, które sprowadza się po prostu do "cywilizacji" staje się ona niezwykle niewygodna. Skoro lewicowy anarchizm ma za cel rozpad cywilizacji to atak na Religię demaskuje te działania jako takie. Nie można działać przeciwko ludzkości prosząc ludzi o poparcie tych działań. Przedstawia się więc Religię w ubogiej formie, spacyfikowaną. Nie mającą nic wspólnego ze świeckimi sprawami a jedynie z górnolotną teologią. Wszystkie działania Religii na polu świeckim stają się od teraz hipokryzją, przekroczeniem granic i atakiem na "wolność". Z tak spreparowaną wizją Religii można ruszać do ideologicznego boju, jako zbędna, zła i zniewalająca staje się rzeczą źle widzianą, zwalczaną. A upadająca Religia ciągnie za sobą wszystko co z nią związane, a co celowo się przemilcza a więc prawo, kulturę, tradycję, obyczaje. I to jest powodem zawężenia znaczenia terminu "religia" w dzisiejszych czasach.
Manipulanci to jedna strona medalu, druga to samo duchowieństwo. Bardzo wyraźnie widać kryzyz kościołów. Kościół chrześcijański nie potrafi odnaleźć się w dzisiejszych czasach, a Islam zupełnie się pogubił i jest zmanipulowany od wewnętrz. Sterowany przez garstkę wpływowych ludzi zszedł ze ścieżki wytyczonej przez islamskie dogmaty, i tak już trudne do określenia. Kościół katolicki natomiast cechuje letarg i brak energii do walki o dobro człowieka. Wycofując się zupełnie z życia publicznego ułatwia wrogom społeczeństwa propagowanie swych treści, w tym o roli Religii. Spotkania z wiernymi ograniczane są do powtarzanych dysputów teologicznych, brak zaangażowania jeszcze bardziej zaciera obraz Religii w dzisiejszym świecie.
Działania i jednej i drugiej strony prowadzą do zachowań fanatycznych. Pojawia się wiele religijnych osób, które nie potrafią zrozumieć Biblii i źle interpretują jej nauki, lub nie interpretują w ogóle rozumiejąc symboliczny tekst dosłownie. Z drugiej strony mamy agresorów. Zmanipulowani propagandą różnych lobby plują jadem na wszystko co związane z Religią, choćby byli to oni sami. Pozbawieni własnych poglądów stają się ich ideologicznymi żołnierzami. Wyprana z podstawowych cech Religia sprowadzana jest do roli sekty, rzekomo zniewalającej ludzi i działającej na ich szkodę. Argumenty nie są przedstawiane bo nie istnieją w sztucznie wykreowanym świecie. Paradoksalnie słowa nawołujące do "wolności" manipulują ludźmi jak nic innego wcześniej.
W warunkach podkopywania własnych fundamentów niezwykle trudno zachować jasność umysłu.
Czym jest Religia
Religia w pełnym rozumieniu nie może służyć nikomu jako narzędzie socjotechniczne. Zakłamana jej wizja już tak, ale nie mówimy wtedy o istocie rzeczy, a o tworze wirtualnym. Nie może być też ograniczana przez poszczególne grupy żyjące w tej samej cywilizacji. Zawłaszczana jako ideologia. Religia, sama w sobie, po prostu jest cywilizacją. To nie tylko pojmowanie Boga, to również prawa, historia, obyczaje, tradycja, szeroko pojęta kultura. Zasady współżycia ludzi sięgające korzeni, jego natury. Gloryfikacja nie tylko Boga, ale przede wszystkim człowieka. Wszelkie dogmaty zostały przecież stworzone, ustalone jako pomoc w życiu społeczeństwa. One nie wzięły się znikąd, ale były budowane jak kolejne prawa.
W każdej grupie społecznej, nawet wśród zwierząt, muszą istnieć zasady. Nie istnieje w przyrodzie wyjątek od tej reguły. Im większa grupa tym rozkład ról i praw jest bardziej finezyjny. Ludzkość jako jedyna potrafiła na tle swojego systemu stworzyć sztukę i kulturę. Już nie tylko taka sama wizja Boga miała scalać ludzi, ale właśnie kultura, obyczaje. Mimo finezyjnych rozwiązań wszystko oparliśmy na źródle leżącym w naturze, na normalnych zachowaniach. Podział ról i przestrzeganie prawa (również moralnego) nie kłóci się z wolnością jednostki, jak dzisiaj stara się nam to wmówić. Jeśli coś jest przeciwko anarchii, nie jest przeciwko wolności. Próba postawienia tych dwóch rzeczy na przeciwnych szalach jest nonsensowna i człowiek rozumny nie powinien dać się łapać na takie manipulacje.
Religia jest więc scaleniem w jedno ludzi danej cywilizacji. Atak na Religię staje się w głębszym sensie atakiem na społeczeństwo, nie na Wiarę. Czytając pisma święte różnych Religii wiara w Boga zawsze towarzyszy rzeczom stwarzającym kulturę, podkreślającym naturę człowieka, nie Boga. Teologia ciągle się rozwija, dogmaty powstają i są modyfikowane, ale prawa naturalne są z zasady niezmienne. I to zdaje się być prawdziwą twarzą Religii - człowiek.
Nasuwa się pytanie, czy aby żyć w obrębie danej Religii trzeba dzielić jej przekonanie co do Boga? Czy można mieć własny pogląd w tej sprawie, ale nie odrzucać własnej tożsamości, dorobku kulturalnego, natury? Sam ateizm przecież tego nie wyklucza, nie każe ustać po drugiej stronie barykady z kamieniem bo taka wizja spolaryzowanego świata leży w interesie pewnych ludzi. To jest właśnie zniewolenie, zmarginalizowanie się.
Czy nie jest godne zastanowienia, że zaciekli wrogowie Religii to najczęściej wrogowie ustalonego ładu, dewianci, osoby psychicznie skrzywione własnymi kompleksami lub wmówionymi? To najczęściej ludzie zajmujący margines, grupy mające problem ze sobą, szukające wroga, tak jak feministki czy dewianci seksualni. Rzadko spotyka się adwersarza, który działałby z postawy neutralnej, nie spaczonej jakimś ukrytym motywem. Dyskusja z takim człowiekiem odbywa się na zupełnie innym poziomie.
Mówił o tym już Jan Paweł II, który nawiązywał dialog z innymi tradycjami teologicznymi. Gdzież tam była rzekoma zaściankowość i zamknięcie na człowieka, łatka która przyklejana jest przez niektórych Religii? To nie ma sensu.
Religia jest tożsama z cywilizacją. Tym jest w swojej pełnej formie. Jest dorobkiem pokoleń. Zawsze powinniśmy mieć na uwadze jej szerszy kontekst i nie pozwalać na szufladkowanie jej i używanie jako oręża ludziom skrzywionym. To wspólne dobro, uniwersalne dla każdego normalnego człowieka żyjącego w społeczeństwie.
Artykuły do przedruku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz